Tarcza antykryzysowa. Jest pomysł, za który biznes chwali rząd

Automatyczne przedłużenie cudzoziemcom prawa do pobytu i pracy na terenie Polski jest jednym z nielicznych rozwiązań zawartych w tarczy antykryzysowej, które zyskało aprobatę biznesu.

  • Pandemia koronawirusa uderzy w polską gospodarkę. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Kilka dni temu minister finansów Tadeusz Kościński otwarcie przyznał, że zakładany w projekcie budżetu na ten rok wzrost PKB w wysokości 3,7 proc. jest nierealny
  • By złagodzić to nieubłagane uderzenie, rząd obiecał przygotować tzw. tarczę antykryzysową
  • Biznes chwali pomysł automatycznego przedłużenia prawa pobytu i prawa do pracy obcokrajowcom

Początkowy entuzjazm pracodawców i przedsiębiorców, którzy włączyli się w prace i przygotowali kilkadziesiąt propozycji, ustąpił miejsca rozczarowaniu. Zapowiedziany pakiet został skrytykowany przede wszystkim za ograniczoną skalę i nieuwzględnienie większości postulatów biznesu.

Jednym z nielicznych rozwiązań, które nie zostało poddane krytyce, jest pomysł automatycznego przedłużenia prawa pobytu i prawa do pracy obcokrajowcom przebywającym na terenie Polski do trzydziestego dnia po odwołaniu stanu epidemii.

„Świetna informacja”

– Uwzględnienie w pakiecie antykryzysowym automatycznego wydłużenia wiz i pozwoleń na pracę dla pracowników z Ukrainy to świetna informacja. Cieszymy się, że rząd odpowiedział na nasz apel, bo to gwarancja dla naszych przyjaciół ze Wschodu, którzy byli niepewni swojej sytuacji. Nie będą musieli się martwić, że zostaną w Polsce bez możliwości zarabiania na swoje utrzymanie. To też na pewno ulga dla wielu firm, zwłaszcza produkcyjnych, które obawiały się wstrzymania prac ze względu na brak pracowników – mówi Business Insider Polska prezes firmy Personnel Service Krzysztof Inglot.

Pozytywnie odpowiedź na postulaty branży ocenia także Paweł Kułaga, przewodniczący komitetu ds. migracji i zatrudnienia Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej oraz prezes firmy Foreign Personnel Service. Jak mówi, większość pracowników ze wschodu, którzy byli w Polsce przed wybuchem epidemii, zdecydowała się zostać.

– Wielu z nich zrobiło to z powodów praktycznych. Dziś panuje niepewność – nie wiadomo, ile trwałby wyjazd z Polski ani kiedy będzie można wrócić. Do tego na Ukrainie wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się środkami komunikacji zbiorowej. Dlatego pracownicy zostają nawet, gdy zakłady, gdzie byli zatrudnieni, przerywają produkcję. W takich sytuacjach szukają zatrudnienia w innych zakładach, które ciągle działają i potrzebują rąk do pracy – dodaje Paweł Kułaga.

– Należy pamiętać, że pracownicy z Ukrainy przyjeżdżają do Polski głównie w ramach uproszczonej procedury zatrudniania na maksymalnie sześć miesięcy. Po tym okresie jedni wyjeżdżają a na ich miejsce, pojawiają się nowi. Teraz ta rotacja została wstrzymana. Dlatego tym istotniejsze jest zatrzymanie tych pracowników z Ukrainy, którzy już u nas są. Zdajemy sobie sprawę, że aktualnie część firm jest zmuszona redukować zatrudnienie, podczas gdy inne zmagają się z niedoborem kadry. Naszym zadaniem, teraz jest sprawne zarządzenie tą sytuacją i dostarczenie pracowników tam, gdzie są najbardziej potrzebni – zauważa Krzysztof Inglot i podaje przykład pracowników restauracji czy hoteli, którzy błyskawicznie znajdują zatrudnienie w produkcji.

Wpływ na PKB

Skąd taka troska polskiego rządu o pracowników z Ukrainy? Odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać – chodzi o pieniądze. Bez kadry ze Wschodu polska gospodarka nie byłaby od kilku lat regularnie w czołówce najszybciej rozwijających się państw unijnych.

Dowodem są wyliczenia opublikowane w październiku 2019 r. przez Narodowy Bank Polski. Wynika z nich, że w latach 1996-2018 pracownicy z Ukrainy odpowiadali za 3,2 proc. odnotowanego w Polsce wzrostu PKB. W latach 2014-2018 ten udział wzrósł do 11,3 proc.

W jednym tylko 2017 r. osoby z ukraińskim paszportem pracujące w Polsce odpowiadały za wytworzenie 0,6 proc. całkowitego PKB Polski. Mowa o 2 mln obywateli Ukrainy, którzy wówczas w różnych formach podejmowali pracę w Polsce. Rok później ich liczba była nieco niższa.

W dodatku z upływem lat pracownicy z Ukrainy zaczęli podejmować pracę w branżach, które dziś stanowią podporę polskiego wzrostu gospodarczego – o ile tuż przed boomem na pracę w Polsce, czyli w 2014., 46 proc. z nich pracowało w rolnictwie, o tyle w 2018 r. już tylko 8 proc.

Kosztem rolnictwa zyskały inne sektory – odsetek pracujących w przemyśle zdecydowanie wzrósł z 12 do 39 proc., z kolei w usługach wzrósł z 28 do 33 proc. (w 2017 . ten sektor notował nawet 57-proc. udział) oraz z 14 do 21 proc. w budownictwie.

Jak na rynek wpłynie pandemia koronawirusa? –

Rynek jest w sytuacji, w której nigdy wcześniej nie był i której nikt się nie spodziewał. Pracownicy nie docierają lub docierają w śladowych ilościach. Już dziś słyszmy o wielu zakładach, które zdążyły zawiesić działalność. Inne jeszcze działają, ale mogą zostać w każdej chwili wyłączone. Gdy jednak dołożymy do tego informacje o tym, że jesteśmy przed szczytem epidemii, to trudno prognozować, jak rynek będzie wkrótce wyglądać. Pewna jest jedynie luka w podaży, którą zaczynamy obserwować i przewartościowania, jeśli dojdzie do zwolnień po obu stronach granicy.

– mówił Paweł Kułaga, który przewodniczy komitetowi ds. migracji i zatrudnienia Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Źródło: Business Insider